fbpx

Grzeczne dziewczynki chodzą spać przed 20.00

Nie to nie będzie wpis o dzieciach, dziewczynkach i sytuacjach prywatnych. To będzie wpis skierowany do kobiet. Kobiet zmęczonych schematem zawodowym, ogarniętych strachem wyjścia ze stereotypu narzucanego nam społecznie. Zmęczonymi ciągłym podnoszeniem poprzeczki w pracy przy niekoniecznym wzroście zarobków.

Być może nie podzielam 1:1 Waszych doświadczeń. Nie pracowałam w korpo przez lata i nie zmam Waszych szefów, przełożonych, kolegów i koleżanek w pracy, ale jestem na rynku na którym praktycznie codziennie poznaje nowych ludzi, praktycznie codziennie rozmawiam o pieniądzach, negocjuje. Mój normalny dzień to emocjonalny rollercoaster. Często na szali stoją dziesiątki czy setki tysięcy polskich złotych. Negocjuje zarówno swoje wynagrodzenie jak i walczę o cenę dla klienta. Nieruchomości to coś więcej niż suche 50, 100 czy 1000 m2. Nieruchomości to najczęściej ludzkie dorobki życia z którymi związane są emocje, potrzeby i pragnienia. Cena za nie to najczęściej coś więcej niż torebka LV i piąty na podjeździe rolls royce czy inny Mercedes. Na tym rynku nie ma miejsca na osobowości pt. wata cukrowa i schematyczne podejście do tematu. Gdybym szła typowym szablonem, gdybym dała się zwieść opinii innych. Gdybym była szablonową “grzeczną” dziewczynką wypadłabym z branży długo przed korona wirusem. Ta branża pięknie uczy szczerości, łamie stereotypy, zmusza do walki o siebie a jednocześnie daje niesamowitą lekcję pokory.

Nie oznacza to że krzyczę czy wymuszam. Nic z tych rzeczy. Po prostu mówię szczerze jak jest. Nie boje się głośno zakomunikować swojego zdania.

Gdy cena nieruchomości uważam że nie jest adekwatna że jest za niska – mówię.

Gdy uważam że cena nieruchomości jest przesadzona nawet w momencie w którym analizator cen wskazuję na to że jest ona adekwatną bo właściciel nieruchomości uznał jej stan jako dobry, do zamieszkania, a ja ewidentnie widzę że tu tylko remont wchodzi w grę-mówię.

Gdy uważam że konkurencja robi mniej czy gorzej niż ja, też się nie patyczkuje i o tym mówię.

Często właśnie takie szczere komunikaty, niekiedy wykrzyczane budują solidną więź i stają się piękną wypadkową do godnej zaufania, partnerskiej współpracy.

Powiem Wam że na początku bałam się być taką otwartą i szczerą, raczej starałam się “być grzeczną”, ale to kompletnie nie przynosiło rezultatów.

Na komunikat “sprzedaję bezpośrednio” odkładałam słuchawkę mówiąc wyrozumiale: rozumiem, nie będę przeszkadzać, chodź widziałam że chociażby zdjęcia są masakryczne a cena zaniżona fest. – MIĘKA WATA

Jechałam niejednokrotnie np. 15km w jedną stronę, na tzw. spotkania pozyskowe, by miło pogaworzyć przy herbatce robiąc darmową wycenę nieruchomości i upewniając właściciela że jego mieszkanie jest super w myśl zasadzie: jestem miła i uprzejma, pyta więc mu szczerze odpowiem. Po takich spotkaniach czułam się najbardziej wykorzystana i nic nie wychodziło. BRAK SZACUNKU DO SWOJEJ PRACY I BRAK UMIEJĘTNOŚCI WYZNACZANIA GRANIC

Gdy jednak z powerem, swoją naturalną charyzmą, swoim niewyuczonym głosem zaczęłam mówić jak jest, wtedy zaczęło wychodzić. Wtedy moje samopoczucie poprawiło się x100, klienci odnoszę wrażenie że czuli się bezpieczniej, bardziej mi ufali a ja zaczęłam widzieć potrzebę i chęć wykonywania tego zawodu.

Pamiętam jak zadzwonił do mnie jeden z obecnych klientów, chcąc nawiązać ze mną współpracę na zasadach otwartych bo tylko na takich współpracował do tej pory. Wkurzyłam się, prosto z mostu i powiedziałam że “nie ma szans na taką współpracę”. Argumentując: że nie będę dla niego “odwalać fuszerki” bo taka forma jest po prostu bezsensu, on nic na tym nie zyska. Po za tym oznajmiłam że nawet duplikując jego ofertę na portalach, wiadomo że klienci mnie pominą i ja nie dostanę wynagrodzenia, a ja nie pracuję za darmo.

Dosłownie tak powiedziałam. Krótko, bez chamstwa, szczerze.

Człowiek był super, od razu zrozumiał że faktycznie tak nie wygląda dobra współpraca. Pracujemy teraz “na wyłączność”.

Poza tym! Niesłychanie dużo uczę się od deweloperów z którymi mam kontakt. Wyobraźcie sobie że zdarzają się takie przypadki gdzie właściciele danych osiedli domów które sprzedają po kilka milionów są wręcz czasem opryskliwi, nie mili. Ich osiedla sprzedają się doskonale, mieszkańcy mówią o tym że ten który sprzedaję to osiedle jest “niefajny” co nie zmienia faktu że daną nieruchomość u niego i tak kupili. Zobaczcie jakie to jest niesamowite. Tak często zastanawiamy się czy nie przegięłyśmy w swoim wyrazie, czy nie powiedziałyśmy za dużo, winimy się gdy jako agencji nie jesteśmy dyspozycyjni 24h a tu proszę, Pan X jest dowodem na to że nie tylko w sposób “grzeczny” i szablonowy dobija się targu.

Współpracuję również z takim deweloperem który z góry mówił mi że jestem niekiedy “zbyt miła”, że nie jest wcale potrzebnym abym przygotowywała na spotkanie tyle broszurek czy drukowanych planów.

Praca ta pokazała mi również że nie zginę na tym świecie. Że jak zamkną mi drzwi pod jednym adresem, otworzą je pod innym. Nie muszę się sztywno trzymać jednego, bo świat ma do zaoferowania pełną paletę barw. Nie muszę współpracować z każdym i za wszelką cenę. Hasło WSPÓŁPRACA, SZCZEROŚĆ i NORMALNOŚĆ jest dla mnie kluczowym, tego się trzymam.

Dziewczyny, niech to stanie się dla Was małą inspiracją do tego by wychodzić do świata po więcej, nie kryć się ze swym temperamentem i mówić o swych potrzebach.

Buziak!

Chcesz kupić ze mną swoją nieruchomość?
Daj mi o tym znać!