Praca dla której strony jest trudniejsza?
Czy warto pracować dla strony kupującej, błądzącej, często nie wiedzącej czego chce? A może warto trzymać się swojego utartego schematu przez lata wykonując określone zestaw działań w imię klienta sprzedającego?
Pracuję już jako pośrednik nieruchomości rok i dwa miesiące.
Nie będę tego ukrywać bo uważam że staż naszej naszej pracy wiele mówi o ilości doświadczeń jakie zdążyliśmy posiąść w tym okresie.
Początkowo pracowałam jedynie dla strony sprzedającej w schemacie pracy wyssałam z mlekiem matki Agencji-Freedom tzn. wyłączna, kompleksowa obsługa klienta od pozyskania oferty, przez pracę w terenie aż po finalizację w której skład wchodziło również przygotowanie umowy przedwstępnej zawartej w biurze.
Nie lubię finalizowania transakcji bez zabezpieczenia w postaci kompetentnego notariusza, ale cóż, czasem klienci tak się polubią i tak sobie ufają że decydują się również na formy “luźniejsze” 🙂
I faktycznie, akurat w tamtym przypadku, szczęśliwie, bez nieporozumień doszliśmy do umowy notarialnej końcowej, mimo iż nie było to łatwe i przewidywalne w pocovidowych realiach. Państwo sprzedający musieli zmierzyć się z tematem wzrostu ceny Franka który ciążył na hipotece tejże nieruchomości i znaleźć dom, o większym metrażu niż sprzedawane mieszkanie, jednocześnie mieszcząc się w określonym domowym budżecie.
Wracając..
Ostatnio postawiłam sobie za cel że oprócz pracy tylko dla strony sprzedającej, otworzę się na tzw. klientów kupujących/ klientów szukających.
Opinie innych agentów w kontekście tego tematu były różne.
Historia nr 1
Grudzień rok 2019:
Pamiętam jak na samym początku mojej pracy dzwonili inni agenci zainteresowani “moją” nieruchomością. Po dłuższych rozmowach i pytaniach w stylu ” Czy praca dla osoby poszukującej Ci się to opłaca”, odpowiadali: “Najwięcej uczysz się pracując właśnie dla strony kupującej-polecam”.
Niektórzy agenci z góry skreślają obsługę klienta w tym zakresie gdyż wychodzą z założenia że się nabiegają i nic z tego nie dostaną. To prawda. Praca dla klienta kupującego to nie lada wyzwanie często kończące się fiaskiem.
Historia nr 2
2 dni temu:
Ostatnio, rozmawiałam z młodą, uroczą agentką pracującą również dla klientów poszukujących. Informacyjnie: Jej staż pracy to 3 lata. Powiedziała że średnio z 1 na 10 udaje się dobrnąć do końca. Ma dziewczyna cierpliwość.
Powiedziała również, że taką wytrwałość i dystans zarazem, wypracowała dopiero po 2 latach pracy.
A jak moje doświadczenia?
Dwa miesiące temu stwierdziłam, że spróbuje również tej formy współpracy.
W końcu jak nie spróbuje to nie zrozumiem tak faktycznie “z czym to się je”.
Stwierdziłam że wpadnę w ten wir bezwiednie, obserwując co się ze mną wydarzać będzie…
Postanowiłam sobie, że:
* będę uprzejma
* wyrozumiała
* cierpliwa
* wytrwała
i robiąca wszystko jak najlepiej potrafię na dany moment!
Po prostu będę działać bez zastanawiania.
W końcu tak, nauczyłam się śmiało i po mistrzowsku jeździć autem po Warszawie!
Historia nr 3
Grudzień Rok 2008:
Właśnie te 12 lat temu za cel postawiłam sobie że będę mistrzem w dziedzinie, dynamicznej jazdy po Wawie. Zawsze podobał mi się obraz niezależnej, pięknej kobiety trzymającej jedną ręką kierownicę, panującej nad sytuacją w każdym momencie, wyznającą zasadę, że w prawo zawsze jest zielone. Miodzio!
Prawo jazdy odebrałam kilka dni po osiemnastych urodzinach. Już po 2 miesiącach od tego zaszczytnego momentu, wsiadłam za kółko swojego błękitnego Volkswagena Lupo i popędziłam z Siedlce do Warszawy.
Uwierzcie, bałam się tej wyprawy niesamowicie.
Trzy pasy w jedną, trzy pasy w drugą. Każdy jadący ok 80/100km/h gdzie Lupo już przegrzewał się i niewiarygodnie “warczał” przekraczając 100 na prędkościomierzu.
Uwierzcie, mijając Macdonald w miejscowości Zakręt byłam przerażona i okrutnie spanikowana widząc ten Warszawski pęd.
Mój były partner powiedział mi wtedy tylko jedno: Jedź wolniej, ale zawsze trzymaj się swojego pasa, a będzie dobrze.
I tak też zrobiłam.
Taka panika i stres w codziennej jeździe towarzyszyły mi przez dwa lata, za każdym razem gdy wsiadałam do auta. Teraz uważam że jestem mistrzem kierownicy, i bez auta nie wyobrażam sobie życia.
I wracając ponownie do “nieruchomości”.
Teraz postawiłam sobie za cel: Być najbardziej skuteczną Agentką Nieruchomości dlatego wychodzę poza utarty schemat pracy.
Oczywiście Liczę się z tym że z garstką osób dojdę do końca, ale jednocześnie uważam, że faktycznie to dzięki takim doświadczeniom najwięcej się uczę. Bo na koniec do detale decydują o tym czemu Ty jesteś lepszy czy bardziej skuteczny od drugiej osoby.
- Poznaje “od środka” jak wygląda rynek, poznając pracę innych agentów. Pokazuje mi to jakie rzeczy w sobie powinnam poprawić by być lepszą i skuteczniejszą albo często upewnia mnie w przekonaniu że mój schemat pracy jest najwłaściwszym.
- Dzięki takiej “plątaninie” mogę obserwować od środka proces decyzyjny klienta kupującego co pomaga być mi bardziej skuteczną w pracy dla klienta sprzedającego.
- Ostatnio taka pozornie do niczego nie prowadząca “plątanina” pomogła mi z większym spokojem i pewnością wycenić precyzyjnie nieruchomość potencjalnego klienta ponieważ na wycenę nieruchomości tejże nieruchomości nie składały się tylko moje bezpośrednie doświadczenia, ale również doświadczenia innych osób które miałam przyjemność poznać podczas tejże “plątaniny”. 🙂
Uważam że pracując dla klienta kupującego jest skuteczniejsza dla klienta sprzedającego.
I dobrze i tak ma być właśnie ma być 🙂
Sprawdź jak pracuję dla klienta sprzedającego->
Współpraca — Sprzedaż nieruchomości
Sprawdź jak pracuję dla klienta poszukującego->
Współpraca — Zakup nieruchomości
Masz więcej pytań, zadzwoń.